Tata zabrał mi kompa, a teraz jestem nielegalnie i dodaję w ten sposób siódemkę :))
Mam nadzieję, że 7 Wam się spodoba ♥♥ //Kath
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
`OCZAMI KATHERINE`
Poszliśmy do pokoju blondyna. Tak jak myślałam… Nath i Niall
się całowali. Odchrząknęłam głośno, a oni na siebie niezręcznie spojrzeli, a
potem na nas.
- Mogę wiedzieć czemu nam przerywacie tą wyjątkową chwilę? –
zapytał Niall.
- Bo nie wiedzieliśmy dlaczego u was leciała tak głośno
piosenka. – wyjaśniłam
- Ale to nie była żadna piosenka. To był cytat dla Nath. –
ja przedstawiłam swoją wersję, a on też zaprezentował swoją wersję. – Sarah
Kane „Łaknąć”.
- Aaa… Spoko. Wiem! Niall, co ty na to, żeby to był tekst
twojej piosenki? Umieścimy ją na albumie wersji Deluxe. – zaproponował Hazzuś.
- W sumie, czemu nie… A szczegóły dotyczące muzyki znasz?
Czekaj, nie odpowiadaj. Przyznaj się, teraz to wymyśliłeś?
- Tak… Teraz. No to tak. Weźmiesz gitarę i zaczniesz grać,
po chwili zaczniesz również śpiewać. Nagramy cię i będzie dobrze.
- Ja nie mam nic przeciwko. – wtrąciła dumnie Nath. Ja tam
tylko stałam i się nie odzywałam ani słowem.
`OCZAMI PERRIE`
Weszłam do domu Zayn’a i chłopaków. O dziwo Niall nie
siedział w kuchni. Zdjęłam kurtkę i weszłam w głąb mieszkania. Szepnęłam do
Katy, aby na wszelki wypadek była cicho.
- Zayn?! Zayn, jesteś? Przyszłam do was. Jest także Katy! –
wołałam. Dziewczyna na mnie spojrzała wzrokiem, który zawsze potrafiłam zrozumieć.
Tak, nie posłuchałam siebie.
- Louis! Jesteście?! Halo?! – poszłam do kuchni, gdzie było
zgaszone światło. Zapaliłam je i się dokładnie rozejrzałam. Ok, zaczęłam się
bać. Wszystko było pogaszone. Nawet komputer na stoliczku obok telewizora.
Przez moją głowę przeszły dwie myśli, albo cała siódemka nie żyje, albo
pojechali na drugi koniec kraju. W to pierwsze raczej wątpiłam, ale w końcu
wszystko jest możliwe na tym świecie teraz.
- Katy, idź na górę. Sprawdź czy tam są. – pobiegłam do
łazienki na parterze. W końcu schody tak prowadzą, że na pierwsze piętro.
Zleciałam po schodach. Biegałam w możliwe strony. Garaż sprawdziłam. Nawet pod
samochody zaglądałam. Moje kolana od tego były aż czarne. Miałam na sobie jasne
jeansy. Poszukiwania trwały, a my nie znalazłyśmy żadnego z siódemki.
`OCZAMI KATHERINE`
Szliśmy spokojnie ulicą wszyscy razem, czyli ja, Nath,
Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn. Czułam się obserwowana przez kogoś. Zaczęłam
się troszkę niepokoić. Spojrzałam z obawą na obejmującego mnie Harry’ego.
- Nie bój się. – szepnął mi na ucho. – Przecież masz mnie.
Obronię cię.
- Nasze gołąbeczki szepczą sobie na ucho! Już wiemy o co
chodzi… - powiedział głośno Zayn. Taa… Zayn i te jego żarty. Ale przynajmniej
potrafił mnie rozśmieszyć.
- Nie o to chodzi… - klepnęłam go po ramieniu. Było lato,
więc zdjęłam swoje szpilki. Lubiłam nosić obcasy, mimo tego, że byłam lekko
wyższa od wszystkich. Szliśmy niedługo, kiedy ktoś walnął Nath w głowę. To było
trochę dziwne, bo Niall ją obejmował. Nie puścił jej nawet na chwilkę. Czarne
Audi A2 odjechało. Puściłam Hazzę i buty, po czym wyjęłam z dużej plażowej
torby czerwone Conversy za kostkę. Szybko je założyłam i pobiegłam za
samochodem. Wiedziałam o czym reszta myślała. Jestem szybka. Odgarnęłam
rozpuszczone włosy i rzuciłam wzrokiem za siebie. Zauważyłam biegnącego
Harry’ego, Liam’a i Louis’a. Zayn tylko stał.
- Kath! Uważaj na samochód! – krzyknął prawdopodobnie mój
chłopak.
- Nie cofnę się przed niczym aby uratować Nath! –
odkrzyknęłam chłopakom. Za Audi A2 przebiegłam dobre kilka przecznic. Czyli w
sumie połowę Londynu, jakieś siedem kilometrów.
`PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ, Oczami Katherine`
- Harry, gdzie tu jest wejście? – zapytałam po cichu.
- A bo ja wiem? Ale wiesz, że jesteś w moich Conversach? –
zwrócił mi uwagę. Fakt, jego. Ale to i tak nie zmienia mojego zdania.
Mianowicie, bardzo dobrze mi się w nich biegło.
- Hej. Chodźcie. Znalazłem wejście. – oznajmił Louis tak
cicho, że chyba sam się nie usłyszał.
- Wchodzimy. Zaraz. Czysto? – zapytałam. W tym momencie
poczułam ból w kolanie i swój strach. Czułam się także jak bym grała w jakimś
sensacyjnym filmie z One Direction. Zaraz, o mało nie zapomniałam o Perrie i
Katy. – Czekajcie. A co z Pezz i jej kuzynką?
- Nieważne. Musimy uratować Nath. – powiedział nagle Niall.
- Niall? Przybiegłeś tu? –
spytałam go zdziwiona z miną „wtf”.
- Nie. Przyjechałem autobusem. Jak
widać, nawet zdążyłem. – wziął głęboki oddech.
- Ok. Wchodzimy. – ruszyłam na
samym przodzie. – Czekajcie, ktoś tu jest. – nasłuchiwałam różne odgłosy. Jedyne
co mi wpadło w ucho to rozmowa jakiegoś gościa z drugim. Gadali coś o Nath. To
raczej nie była cała rozmowa, ale sam urywek. Według niektórych miałam bardzo
dobry słuch.
- Wiesz co z nią zrobić? – pytał
jeden drugiego.
- Nie… Ale zastanowię się. –
odpowiedział.
`OCZAMI NATHALIE`
Bardzo się bałam odkąd mnie
porwali. Zboczuchy jedne. Widziałam dwóch, ale na pewno jest ich więcej. W
różnych miejscach słyszałam czyjeś kroki. Nie było jasno, jednak udało mi się
rozróżnić rzeczy.
- No, mała, jak masz na imię? – zapytał
mnie jeden z nich. Bałam się odpowiedzieć. Wolałam skłamać.
- Juliette. – skłamałam im.
- Ta, dobra, ale nie kłam już. –
co?! Byłam mistrzynią kłamania. Kath – słuchania, a natomiast potrafiłam komuś
wmówić nieprawdę. W końcu każdy ma jakiś ukryty talent. – No, jak się nazywasz?
- Nath… Nathalie… - moje oczy
zapewne były pokryte blaskiem strachu. Tak bardzo chciałam się wtedy móc wtulić
z Niall’a i poczuć bezpieczeństwo. Wypłakać się w jego koszulkę.
- Za mało. Nazwisko!
- Nathalie Blues.
- Gdzie mieszkasz? Opowiedz o
sobie! Muszę przecież coś o tobie wiedzieć. – warknął na mnie. Teraz, nie dość,
że się bałam, to do tego zaczęłam się trząść ze strachu przed nim. Może nimi.
Ale to jeden gość ze mną gadał. – Gadaj!
- Mieszkam w Londynie. Mam 18 lat.
Moim chłopakiem jest Niall Horan z One DIrection. Moją przyjaciółką jest Kath.
Znamy się od małego. – miałam tego dość. Zakończyłam o sobie opowiadać. Nie
chciałam. I tyle. Z jednej strony chciałam im przyłożyć, a z drugiej chciałam
tylko czekać, aż mnie Niall i reszta uratują. Moje ucho usłyszało jakiś bardzo
cichy szelest gdzieś daleko od mojego położenia.
- Heh… Mówiłem ci, Mike,
znaleźliśmy ją w końcu. To ona. – powiedział do drugiego kolesia, kiedy do
niego podchodził. Wolałam lepiej nie usłyszeć drugiej części tej wypowiedzi… -
Widzisz? Okej, teraz ty idziesz.
- No, Nathalie, czy jak ci tam
inaczej, jaki masz kolor oczu, włosów, rozmiar ubrań, butów. – spytał. Co do
tych pierwszych dwóch, skłamać nie mogłam.
- Mam niebieskie oczy. –
odpowiedziałam ze strachem. – Złoty blond włosy, 38 – ciuchów. A co do butów to
ja nie wiem.
- Gadaj! Rozmiar butów.
- Chyba 38… Albo 39… To zależy…
- Dobra, może być! – oddalił się
od mojej osoby.
`OCZAMI NIALL’A`
Balem się o Nath jak cholera.
Wiedziałem, że o mnie myśli. Chciałem ją przytulić, pozwolić wypłakać się w
ramię, uspokoić i zapewnić bezpieczeństwo. Ok, nie czas na przemyślenia.
Musiałem coś wymyślić. Poprawiłem sobie bluzę i odezwałem się do Kath i
chłopaków:
- Wiecie co? A może byśmy się tak
zakradnęli do nich. Od tyłu.
- Tak samo myślałem, ale nie byłem
pewien czy to dobry pomysł. – oznajmił Zayn. – Louis. Nath to twoja siostra.
Ale dlaczego się przedstawiła jako Nathalie Blues? Nie rozumiem tego…
- Zawsze jej mówiłem, żeby mówiła,
że ma inne nazwisko od Tomlinson. – wytłumaczył Tommo. – Jest mistrzynią
kłamania, więc każdy jej uwierzy na słowo.
- Aha… Spoko. – odpowiedział mu DJ
Malik
- Kath, idziemy już? – szepnął
Harry do jedynej dziewczyny w naszym towarzystwie. – Musimy zacząć działać.
Inaczej nie wiadomo co zrobią Nath.
- Wiem, cicho. Nasłuchuję ich
rozmowę. – uspokoiła go i skoncentrowała się na nasłuchu.
`KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ, Oczami
Niall’a`
- Idziemy. – powiedziała
Katherine. Poszła przodem, a my za nią. Ruszała się jak zawodowa agentka.
Podejrzewam, że nie tylko ja byłem w zachwycie tego, co ona potrafiła. – Cii…
Mogą mieć podsłuch, kamery rejestracyjne, pułapki. Po prostu róbcie to co ja.
Zrozumiano? – pokiwaliśmy zasadniczo głowami na znak, że zrozumieliśmy.
Ponownie wprawiła swoje ciało w ruch. Zatrzymała się kilka metrów dalej. Chyba
wyczuła jakiś zapach…
`OCZAMI KATHERINE`
Zatrzymałam się niedaleko od
chłopców. Wyczułam, że jest jednak jakaś pułapka. Wyciągnęłam z torebki puder.
Od razu widać było, że jest. Mianowicie skanery ruchu. Na szczęście byłam na
tyle szczupła, że udało mi się przez nie przedostać na drugo stronę. W
zasadzie, byłam prawie anorektyczką… Ale ten fakt możemy pominąć. Później wam o
nim opowiec konkretniej. Wracając do tego wydarzenia… Biegliśmy przed siebie po
ominięciu skanera. Był długi korytarz, przez który biegliśmy. Dwóch ochroniarzy
nas niestety dopadło na jednym z zakrętów labiryntu. Ja dalej uciekałam, więc
to za mną pobiegli faceci w czarnych ubraniach. Chłopaków udało mi się zgubić.
Na ich szczęście, jeszcze mi za to podziękują. Tak, może faktycznie jakoś
unikną więzienia, w przeciwieństwie do mnie. Chciałam już być po tej „misji” na
kanapie z kakao w ręku, Hazzą obejmującym mnie o telewizorem. To było na razie
jeszcze nie możliwe… O kurde… Ślepy zaułek!
- No to co panienko? Koniec
ucieczki? – jeden spojrzał na drugiego. – Bierzemy ją! – tak, złapali mnie. Po
chwili do mnie przyszli kolejno: Louis, mój Harry, Liam, Zayn i Niall z…
pięcioma ochroniarzami.
- Wypuśćcie mnie! Nie wiecie nawet
kim ja jestem! – szarpałam się, po tym, jak przywiązali nasz do sześciu
stalowych słupów. – Słyszycie?! Macie nas wypuścić! Bo jak nie, to zadzwonię na
policję i powiem co nam zrobiliście!
- Tak? – zaśmiał się. – No ale jak
to zrobisz, skoro nie masz telefonu?
- Odzyskam go. – odpowiedziałam na
jego pytanie. Ponownie zaśmiał się szyderczo. Miałam ochotę skopać mu tyłek.
Nie wiem czemu, ale tak. Po tym przeszczepie dostałam tyle siły, chyba.
- Ciekaw jestem jak go odzyskasz.
Co? Powiesz mi?
- Tak. Jak się stąd wydostanę.
Czekaj… Wiem jak się stąd wydostać. Nam tą placówkę na wylot.
- Aha… To czy wiedziałaś, że
biegłaś w stronę ślepego zaułku?
- Tak, owszem. Wiedziałam.
Zdążyłam się do niego już przyzwyczaić. – od tamtego momentu z moich ust
wydobywały się coraz to cięte riposty. Jeden z nich przybliżył się nieco do
mnie. Poznałam go bez problemów. Tak, to był Marcel Schulz (czyt. Szulc).
Miałam niedokończoną sprawę dotyczącą jego.
- Mam cię gdzieś i twoje
odpowiedzi. Ale jak na taką dziewczynę masz dobrze cięty język. No, powiesz mi
gdzie się tego nauczyłaś?
- Ty masz mnie gdzieś?! To ja
ciebie tam mam! Słuchaj, Marcel, mamy niedokończone sprawy, wiesz o tym, ale o
jedo cię proszę, ich w to nie mieszaj.
- Aha… A kim oni są? Hem?
- Kolejno: Niall James Horan,
Harold „Harry” Edward Styles, Zayn Javadd Malik, Louis William Tomlinson i Liam
James Payne. To sprawa pomiędzy mną a tobą! – krzyczałam do samego przywiązania
mnie i chłopców do słupów.
- Skądś ich ja jednak znam…
Czekaj, ale skąd… - taa, i ten blask w jego oczach…
- Członkowie zespołu One
Direction. – powiedziałam ciszej. – Ale ich w to nie mieszaj! Nie wiedzą co
pomiędzy nami kiedyś zaszło! Nawet nie wiedzą jakie niebezpieczeństwo na nich
czeka!
- Ok… Jeszcze zobaczymy… Ale teraz
powróćmy do takiej jednej osoby o imieniu Nathalie Blues…
- Co?! Masz Nathalie?! Wypuść ją i
chłopaków!
- Na jakiej podstawie? Hę?
- Nie masz dowodów, że to ja!
- Serio? Przyznała się do tego!
Nie kłam! Nie jesteś teraz taka jak wtedy. To chyba lepiej. Zawsze byłaś
nieśmiała. Nie potrafiłaś się do nikogo odezwać. Nie miałaś takiego ciętego
języka jak teraz. Lepiej czy gorzej?
- Tak, to prawda! Zmieniłam się!
To nawet bardzo! Ale wypuść mnie i załatwmy to twarzą w twarz! – doskonale
wiedziałam na co się godziłam tymi słowami. Jednego nie byłam pewna… Co on może
zrobić.
- Katherine, uspokój się. –
próbował mnie złagodzić Lou. Nie wyszło mu to.
- Nie! Marcel! Załatwmy to
pomiędzy sobą! Tylko ty i ja! Jeśli przegram, zrobisz ze mną co sobie zechcesz.
A jeśli ja wygram, przyznasz, że to nie byłam ja. Oto moje warunki.
- Dobra, zgadzam się. Nie teraz,
rzecz jasna, ale jutro. Zobaczmy co na to twoi koledzy.
- Mówiłam, żebyś ich w to nie
mieszał!
- Ok, ok. Ty i ja, pojedynek w
cztery oczy, godzina 10:00. Dobrej nocy życzę. Czekajcie… Nie macie się jak
położyć… Ups, dobranoc… - nareszcie odszedł.
- Kath, kto to był? – odezwał się
Harry.
- Nikt, nieważne. Ktoś, z kim nie
zakończyłam jednej sprawy… - odpowiedziałam ze spokojem. Chyba ze mnie uszła
cała złość.
- Ok, opowiesz nam o tym w domu?
- Jasne, jeszcze zobaczę. Nie chcę
o tym mówić. – spoko… Ale i tak im nie powiem.
`DWIE GODZINY PÓŹNIEJ`
`OCZAMI HARRY’EGO`
Minęły ze dwie godziny. Wszyscy
spali, a ja właśnie nie mogłem. Tak, nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o
tej rozmowie mojej Kath z nim, Marcelem. Jakiś dziwny gość. Ale ona mi coś o
nim chyba mówiła. Tak mi się przynajmniej wydaje… Ok, skup się. Wymyśliłem
całkiem fajny sposób aby się stąd wydostać. Wystarczy im zmylić, wziąć jakiś
nóż, przeciąć liny i uciec. Jest jeden problem… To niemożliwe… Gdzieś w głębi
zauważyłem jednego ochroniarza i jakąś dziewczynę, bardzo podobną do naszej
Nath. Może to była ona… Raczej tak.
- Nathalie? – zapytałem, kiedy
przywiązali ją do takiego samego słupa co ja i reszta grupy. – Nath, co ty
tutaj robisz?
- Pamiętasz jak mnie porwali? To
było raptem wczoraj… Pokazywali mi zegar, więc widziałam. – odpowiedziała.
- Tak. Jak mógłbym zapomnieć. Co
ci zrobili? – byłem ciekawy jak nigdy.
- Nic. Próbowali coś ode mnie
wyciągnąć.
- Ale co próbowali z ciebie
wyciągnąć? – dalej wypytywałem dziewczynę.
- Imię, nazwisko, numer buta,
ubrań, i wiesz… Tak dalej…
- Aha… A wspominali coś on nas? –
rozejrzałem się po sali, w której byliśmy.
- O nas? Jakich nas? – chyba do
niej nie docierało, co mówię.
- Ja, Kath i chłopaki…
- Aaa… Nie. Chyba nie. Znaczy nie
wiem, co między sobą szeptali, a ja nie mam takiego talentu jak Kath.
Nadnaturalny słuch.
- Spoko. A wiesz co z nami chcą
zrobić?
- Raczej nie. Jestem zmęczona,
więc nie wypytuj mnie o takie sprawy o tej porze. – naszą rozmowę przerwał
jakiś gość. Podszedł do nas i rozchylił
usta.
- Dobra, idziemy. – powiedział
grubym basem.
- Gdzie? – Nathalie była
zdeterminowana. Miała tylko jeden cel. Wydostać się z tej dziury. – Gdzie nas
zabierasz?! – krzyknęła i każdy lekko podniósł głowę.
- Co, gdzie, jak?! – krzyknął
zdezorientowany Niall.
- Idziemy do pudła. –
odpowiedział, po czym rozwiązał moją dziewczynę i złapał ją z całej siły za
ramiona.
`OCZAMI KATHERINE`
Przyszła Nath, a ja wtedy spałam.
Potem jeszcze jakiś kolo. Chyba siostra Tommo krzyknęła, więc się obudziłam.
Właściwie wyrwała mnie ze snu. I to raptownie… Rozwiązał mnie blady koleś i z
całej siły złapał za nadgarstki. Syknęłam z bólu. Spojrzałam za niego, czyli
moje oczy od razu rzuciły się na Harry’ego. W jego tęczówkach mogłam dostrzec,
że chciał Leon’owi, bo tak ten gość miał na imię, dowalić. Bo co? Bo mnie coś
bolało? Raczej tak… Co ja gadam? Tak, oczywiście, że tak. Kochał mnie, więc nie
chciał, aby mi się coś stało… Logiczne.
- Puszczaj ją! Inaczej ci dowalę!
– krzyknął Zayn. Tak, chciał mnie uratować.
- Co? Ty mi grozisz? – zaśmiał się
jakoś… dziwacznie.
- Tak! Nie wiesz na co mnie stać!
– poluźnił węzły na rękach Zayn’a, Niall’a, Hazzy i Nath. Mną rzucił o ścianę.
Mocno… Bardzo mocno. Poczułam przeszywający ból w całej sobie i dwa, owijające
się wokół mnie ramiona.
- Słuchaj, no! Masz nas wypuścić!
I to teraz! – Hazza chyba wpadł w furię. Martwił się o mnie… To takie słodkie…
Aww…
- Ty mi? Haha! Uważaj, bo już się
boję!
- Tak! On ci grozi! Jeśli nas nie
wypuścisz, to zadzwonimy na policję i wszystko opowiemy na komisariacie, co tu
się stało. Co robicie z ludźmi. – Louis w końcu przemówił.
- Boże… Co za nienormalni ludzie…
I to niby wy jesteście bohaterami? Haha. – znowu ten sam, głupi śmiech Leon’a.
- Leon! Zostaw ich. Niech sobie
tak poleżą. – przyszedł jakiś drugi typ. Na plakietce zauważyłam napis „Diego”.
Heh… Nie no, dobra… Poczułam się jak w
filmie sensacyjnym. Tylko takim bez scenariusza i tych innych. Reżysera też…
- Mam cię dość! Wypuść mnie z lin!
– wykrzyczał Liam. I to on jest ten miły? – Bolą mnie ręce, muszę do wc, jestem
głodny, brzuch mnie do tego boli i chcę być już w domu!
- Masz rację… Może tu się
poczujesz lepiej, hę? – wzięli nas i zaprowadzili przez ciemny tunel. Byliśmy
chyba w podziemiach. Oby nie. Strasznie się ich boję. Tak, bałam się… Z tego
powodu wypuściłam swobodnie jego rękę, a on mnie objął, po czym ja się w niego
wtuliłam. Chciałam się tak rozpłakać jak małe dziecko. Tylko, że niepokonana
Kath płacze przed takim kimś jak oni? W końcu każdy ma jakieś słabości, lęki i
upodobania.
- No. Tu będzie wam wygodniej. –
powiedział Diego i zatrzasnął więzienne drzwi. Po kilku minutach odszedł.
- I co? Czuję się jak w więzieniu.
Harry, ja chcę do domu… - na mojej twarzy pojawił się grymas. Musiałam się
rozpłakać. Gdy to zrobiłam podszedł do mnie mój chłopak i przytulił z całej
siły. Nareszcie mogłam się poczuć bezpiecznie.
- Niall, proszę, powiedz mi, że tu
długo nie zostaniemy. Błagam. Też chcę już być w domu. – Nath zrobiła to samo.
Zaczęła płakać.
`OCZAMI NATHALIE`
Tak jak Kath, zaczęłam płakać.
Miałam dość tego miejsca. Kim w ogóle byli ci kolesie? Pedofile jebane. Sorry
za słownictwo, ale taka jest prawda. Głupki. Heh… Nawet nie wiedzą z kim
zadzierają. Ja – niepokonana mistrzyni świata w karate, drugi raz z rzędu. Kath
– dziewczyna, która może wszystkich zbajerować. Właśnie dlatego się przyjaźnimy
od dzieciństwa.
- Spokojnie… Nie płacz. – Horanek
próbował mnie uspokoić.
`OCZAMI PERRIE`
- Katy! Gdzie oni są do jasnej
ciasnej?! – mówiłam bardzo głośno.
- Perrie, nie krzycz. Krzyk tu
teraz nic nie zdziała. Zadzwońmy lepiej na policję. – zasugerowała.
- No tak. Przeszukają cały Londyn
i będzie po sprawie. – uspokoiłam się w duchu. – Ja chcę do Zayn’a.