sobota, 8 marca 2014

DAWNO WYCZEKIWANY ROZDZIAŁ 7 !!

MAM DLA WAS DAWNO WYCZEKIWANY ROZDZIAŁ 7 :DD

Tata zabrał mi kompa, a teraz jestem nielegalnie i dodaję w ten sposób siódemkę :))
Mam nadzieję, że 7 Wam się spodoba ♥♥ //Kath


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


`OCZAMI KATHERINE`

Poszliśmy do pokoju blondyna. Tak jak myślałam… Nath i Niall się całowali. Odchrząknęłam głośno, a oni na siebie niezręcznie spojrzeli, a potem na nas.

- Mogę wiedzieć czemu nam przerywacie tą wyjątkową chwilę? – zapytał Niall.

- Bo nie wiedzieliśmy dlaczego u was leciała tak głośno piosenka. – wyjaśniłam

- Ale to nie była żadna piosenka. To był cytat dla Nath. – ja przedstawiłam swoją wersję, a on też zaprezentował swoją wersję. – Sarah Kane „Łaknąć”.

- Aaa… Spoko. Wiem! Niall, co ty na to, żeby to był tekst twojej piosenki? Umieścimy ją na albumie wersji Deluxe. – zaproponował Hazzuś.

- W sumie, czemu nie… A szczegóły dotyczące muzyki znasz? Czekaj, nie odpowiadaj. Przyznaj się, teraz to wymyśliłeś?

- Tak… Teraz. No to tak. Weźmiesz gitarę i zaczniesz grać, po chwili zaczniesz również śpiewać. Nagramy cię i będzie dobrze.

- Ja nie mam nic przeciwko. – wtrąciła dumnie Nath. Ja tam tylko stałam i się nie odzywałam ani słowem.

`OCZAMI PERRIE`

Weszłam do domu Zayn’a i chłopaków. O dziwo Niall nie siedział w kuchni. Zdjęłam kurtkę i weszłam w głąb mieszkania. Szepnęłam do Katy, aby na wszelki wypadek była cicho.

- Zayn?! Zayn, jesteś? Przyszłam do was. Jest także Katy! – wołałam. Dziewczyna na mnie spojrzała wzrokiem, który zawsze potrafiłam zrozumieć. Tak, nie posłuchałam siebie.

- Louis! Jesteście?! Halo?! – poszłam do kuchni, gdzie było zgaszone światło. Zapaliłam je i się dokładnie rozejrzałam. Ok, zaczęłam się bać. Wszystko było pogaszone. Nawet komputer na stoliczku obok telewizora. Przez moją głowę przeszły dwie myśli, albo cała siódemka nie żyje, albo pojechali na drugi koniec kraju. W to pierwsze raczej wątpiłam, ale w końcu wszystko jest możliwe na tym świecie teraz.

- Katy, idź na górę. Sprawdź czy tam są. – pobiegłam do łazienki na parterze. W końcu schody tak prowadzą, że na pierwsze piętro. Zleciałam po schodach. Biegałam w możliwe strony. Garaż sprawdziłam. Nawet pod samochody zaglądałam. Moje kolana od tego były aż czarne. Miałam na sobie jasne jeansy. Poszukiwania trwały, a my nie znalazłyśmy żadnego z siódemki.

`OCZAMI KATHERINE`

Szliśmy spokojnie ulicą wszyscy razem, czyli ja, Nath, Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn. Czułam się obserwowana przez kogoś. Zaczęłam się troszkę niepokoić. Spojrzałam z obawą na obejmującego mnie Harry’ego.

- Nie bój się. – szepnął mi na ucho. – Przecież masz mnie. Obronię cię.

- Nasze gołąbeczki szepczą sobie na ucho! Już wiemy o co chodzi… - powiedział głośno Zayn. Taa… Zayn i te jego żarty. Ale przynajmniej potrafił mnie rozśmieszyć.

- Nie o to chodzi… - klepnęłam go po ramieniu. Było lato, więc zdjęłam swoje szpilki. Lubiłam nosić obcasy, mimo tego, że byłam lekko wyższa od wszystkich. Szliśmy niedługo, kiedy ktoś walnął Nath w głowę. To było trochę dziwne, bo Niall ją obejmował. Nie puścił jej nawet na chwilkę. Czarne Audi A2 odjechało. Puściłam Hazzę i buty, po czym wyjęłam z dużej plażowej torby czerwone Conversy za kostkę. Szybko je założyłam i pobiegłam za samochodem. Wiedziałam o czym reszta myślała. Jestem szybka. Odgarnęłam rozpuszczone włosy i rzuciłam wzrokiem za siebie. Zauważyłam biegnącego Harry’ego, Liam’a i Louis’a. Zayn tylko stał.

- Kath! Uważaj na samochód! – krzyknął prawdopodobnie mój chłopak.

- Nie cofnę się przed niczym aby uratować Nath! – odkrzyknęłam chłopakom. Za Audi A2 przebiegłam dobre kilka przecznic. Czyli w sumie połowę Londynu, jakieś siedem kilometrów.

`PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ, Oczami Katherine`

- Harry, gdzie tu jest wejście? – zapytałam po cichu.

- A bo ja wiem? Ale wiesz, że jesteś w moich Conversach? – zwrócił mi uwagę. Fakt, jego. Ale to i tak nie zmienia mojego zdania. Mianowicie, bardzo dobrze mi się w nich biegło.

- Hej. Chodźcie. Znalazłem wejście. – oznajmił Louis tak cicho, że chyba sam się nie usłyszał.

- Wchodzimy. Zaraz. Czysto? – zapytałam. W tym momencie poczułam ból w kolanie i swój strach. Czułam się także jak bym grała w jakimś sensacyjnym filmie z One Direction. Zaraz, o mało nie zapomniałam o Perrie i Katy. – Czekajcie. A co z Pezz i jej kuzynką?

- Nieważne. Musimy uratować Nath. – powiedział nagle Niall.

- Niall? Przybiegłeś tu? –  spytałam go zdziwiona z miną „wtf”.

- Nie. Przyjechałem autobusem. Jak widać, nawet zdążyłem. – wziął głęboki oddech.

- Ok. Wchodzimy. – ruszyłam na samym przodzie. – Czekajcie, ktoś tu jest. – nasłuchiwałam różne odgłosy. Jedyne co mi wpadło w ucho to rozmowa jakiegoś gościa z drugim. Gadali coś o Nath. To raczej nie była cała rozmowa, ale sam urywek. Według niektórych miałam bardzo dobry słuch.

- Wiesz co z nią zrobić? – pytał jeden drugiego.

- Nie… Ale zastanowię się. – odpowiedział.

`OCZAMI NATHALIE`

Bardzo się bałam odkąd mnie porwali. Zboczuchy jedne. Widziałam dwóch, ale na pewno jest ich więcej. W różnych miejscach słyszałam czyjeś kroki. Nie było jasno, jednak udało mi się rozróżnić rzeczy.

- No, mała, jak masz na imię? – zapytał mnie jeden z nich. Bałam się odpowiedzieć. Wolałam skłamać.

- Juliette. – skłamałam im.

- Ta, dobra, ale nie kłam już. – co?! Byłam mistrzynią kłamania. Kath – słuchania, a natomiast potrafiłam komuś wmówić nieprawdę. W końcu każdy ma jakiś ukryty talent. – No, jak się nazywasz?

- Nath… Nathalie… - moje oczy zapewne były pokryte blaskiem strachu. Tak bardzo chciałam się wtedy móc wtulić z Niall’a i poczuć bezpieczeństwo. Wypłakać się w jego koszulkę.

- Za mało. Nazwisko!

- Nathalie Blues.

- Gdzie mieszkasz? Opowiedz o sobie! Muszę przecież coś o tobie wiedzieć. – warknął na mnie. Teraz, nie dość, że się bałam, to do tego zaczęłam się trząść ze strachu przed nim. Może nimi. Ale to jeden gość ze mną gadał. – Gadaj!

- Mieszkam w Londynie. Mam 18 lat. Moim chłopakiem jest Niall Horan z One DIrection. Moją przyjaciółką jest Kath. Znamy się od małego. – miałam tego dość. Zakończyłam o sobie opowiadać. Nie chciałam. I tyle. Z jednej strony chciałam im przyłożyć, a z drugiej chciałam tylko czekać, aż mnie Niall i reszta uratują. Moje ucho usłyszało jakiś bardzo cichy szelest gdzieś daleko od mojego położenia.

- Heh… Mówiłem ci, Mike, znaleźliśmy ją w końcu. To ona. – powiedział do drugiego kolesia, kiedy do niego podchodził. Wolałam lepiej nie usłyszeć drugiej części tej wypowiedzi… - Widzisz? Okej, teraz ty idziesz.

- No, Nathalie, czy jak ci tam inaczej, jaki masz kolor oczu, włosów, rozmiar ubrań, butów. – spytał. Co do tych pierwszych dwóch, skłamać nie mogłam.

- Mam niebieskie oczy. – odpowiedziałam ze strachem. – Złoty blond włosy, 38 – ciuchów. A co do butów to ja nie wiem.

- Gadaj! Rozmiar butów.

- Chyba 38… Albo 39… To zależy…

- Dobra, może być! – oddalił się od mojej osoby.

`OCZAMI NIALL’A`

Balem się o Nath jak cholera. Wiedziałem, że o mnie myśli. Chciałem ją przytulić, pozwolić wypłakać się w ramię, uspokoić i zapewnić bezpieczeństwo. Ok, nie czas na przemyślenia. Musiałem coś wymyślić. Poprawiłem sobie bluzę i odezwałem się do Kath i chłopaków:

- Wiecie co? A może byśmy się tak zakradnęli do nich. Od tyłu.

- Tak samo myślałem, ale nie byłem pewien czy to dobry pomysł. – oznajmił Zayn. – Louis. Nath to twoja siostra. Ale dlaczego się przedstawiła jako Nathalie Blues? Nie rozumiem tego…

- Zawsze jej mówiłem, żeby mówiła, że ma inne nazwisko od Tomlinson. – wytłumaczył Tommo. – Jest mistrzynią kłamania, więc każdy jej uwierzy na słowo.

- Aha… Spoko. – odpowiedział mu DJ Malik

- Kath, idziemy już? – szepnął Harry do jedynej dziewczyny w naszym towarzystwie. – Musimy zacząć działać. Inaczej nie wiadomo co zrobią Nath.

- Wiem, cicho. Nasłuchuję ich rozmowę. – uspokoiła go i skoncentrowała się na nasłuchu.

`KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ, Oczami Niall’a`

- Idziemy. – powiedziała Katherine. Poszła przodem, a my za nią. Ruszała się jak zawodowa agentka. Podejrzewam, że nie tylko ja byłem w zachwycie tego, co ona potrafiła. – Cii… Mogą mieć podsłuch, kamery rejestracyjne, pułapki. Po prostu róbcie to co ja. Zrozumiano? – pokiwaliśmy zasadniczo głowami na znak, że zrozumieliśmy. Ponownie wprawiła swoje ciało w ruch. Zatrzymała się kilka metrów dalej. Chyba wyczuła jakiś zapach…

`OCZAMI KATHERINE`

Zatrzymałam się niedaleko od chłopców. Wyczułam, że jest jednak jakaś pułapka. Wyciągnęłam z torebki puder. Od razu widać było, że jest. Mianowicie skanery ruchu. Na szczęście byłam na tyle szczupła, że udało mi się przez nie przedostać na drugo stronę. W zasadzie, byłam prawie anorektyczką… Ale ten fakt możemy pominąć. Później wam o nim opowiec konkretniej. Wracając do tego wydarzenia… Biegliśmy przed siebie po ominięciu skanera. Był długi korytarz, przez który biegliśmy. Dwóch ochroniarzy nas niestety dopadło na jednym z zakrętów labiryntu. Ja dalej uciekałam, więc to za mną pobiegli faceci w czarnych ubraniach. Chłopaków udało mi się zgubić. Na ich szczęście, jeszcze mi za to podziękują. Tak, może faktycznie jakoś unikną więzienia, w przeciwieństwie do mnie. Chciałam już być po tej „misji” na kanapie z kakao w ręku, Hazzą obejmującym mnie o telewizorem. To było na razie jeszcze nie możliwe… O kurde… Ślepy zaułek!

- No to co panienko? Koniec ucieczki? – jeden spojrzał na drugiego. – Bierzemy ją! – tak, złapali mnie. Po chwili do mnie przyszli kolejno: Louis, mój Harry, Liam, Zayn i Niall z… pięcioma ochroniarzami.

- Wypuśćcie mnie! Nie wiecie nawet kim ja jestem! – szarpałam się, po tym, jak przywiązali nasz do sześciu stalowych słupów. – Słyszycie?! Macie nas wypuścić! Bo jak nie, to zadzwonię na policję i powiem co nam zrobiliście!

- Tak? – zaśmiał się. – No ale jak to zrobisz, skoro nie masz telefonu?

- Odzyskam go. – odpowiedziałam na jego pytanie. Ponownie zaśmiał się szyderczo. Miałam ochotę skopać mu tyłek. Nie wiem czemu, ale tak. Po tym przeszczepie dostałam tyle siły, chyba.

- Ciekaw jestem jak go odzyskasz. Co? Powiesz mi?

- Tak. Jak się stąd wydostanę. Czekaj… Wiem jak się stąd wydostać. Nam tą placówkę na wylot.

- Aha… To czy wiedziałaś, że biegłaś w stronę ślepego zaułku?

- Tak, owszem. Wiedziałam. Zdążyłam się do niego już przyzwyczaić. – od tamtego momentu z moich ust wydobywały się coraz to cięte riposty. Jeden z nich przybliżył się nieco do mnie. Poznałam go bez problemów. Tak, to był Marcel Schulz (czyt. Szulc). Miałam niedokończoną sprawę dotyczącą jego.

- Mam cię gdzieś i twoje odpowiedzi. Ale jak na taką dziewczynę masz dobrze cięty język. No, powiesz mi gdzie się tego nauczyłaś?

- Ty masz mnie gdzieś?! To ja ciebie tam mam! Słuchaj, Marcel, mamy niedokończone sprawy, wiesz o tym, ale o jedo cię proszę, ich w to nie mieszaj.

- Aha… A kim oni są? Hem?

- Kolejno: Niall James Horan, Harold „Harry” Edward Styles, Zayn Javadd Malik, Louis William Tomlinson i Liam James Payne. To sprawa pomiędzy mną a tobą! – krzyczałam do samego przywiązania mnie i chłopców do słupów.

- Skądś ich ja jednak znam… Czekaj, ale skąd… - taa, i ten blask w jego oczach…

- Członkowie zespołu One Direction. – powiedziałam ciszej. – Ale ich w to nie mieszaj! Nie wiedzą co pomiędzy nami kiedyś zaszło! Nawet nie wiedzą jakie niebezpieczeństwo na nich czeka!

- Ok… Jeszcze zobaczymy… Ale teraz powróćmy do takiej jednej osoby o imieniu Nathalie Blues…

- Co?! Masz Nathalie?! Wypuść ją i chłopaków!

- Na jakiej podstawie? Hę?

- Nie masz dowodów, że to ja!

- Serio? Przyznała się do tego! Nie kłam! Nie jesteś teraz taka jak wtedy. To chyba lepiej. Zawsze byłaś nieśmiała. Nie potrafiłaś się do nikogo odezwać. Nie miałaś takiego ciętego języka jak teraz. Lepiej czy gorzej?

- Tak, to prawda! Zmieniłam się! To nawet bardzo! Ale wypuść mnie i załatwmy to twarzą w twarz! – doskonale wiedziałam na co się godziłam tymi słowami. Jednego nie byłam pewna… Co on może zrobić.

- Katherine, uspokój się. – próbował mnie złagodzić Lou. Nie wyszło mu to.

- Nie! Marcel! Załatwmy to pomiędzy sobą! Tylko ty i ja! Jeśli przegram, zrobisz ze mną co sobie zechcesz. A jeśli ja wygram, przyznasz, że to nie byłam ja. Oto moje warunki.

- Dobra, zgadzam się. Nie teraz, rzecz jasna, ale jutro. Zobaczmy co na to twoi koledzy.

- Mówiłam, żebyś ich w to nie mieszał!

- Ok, ok. Ty i ja, pojedynek w cztery oczy, godzina 10:00. Dobrej nocy życzę. Czekajcie… Nie macie się jak położyć… Ups, dobranoc… - nareszcie odszedł.

- Kath, kto to był? – odezwał się Harry.

- Nikt, nieważne. Ktoś, z kim nie zakończyłam jednej sprawy… - odpowiedziałam ze spokojem. Chyba ze mnie uszła cała złość.

- Ok, opowiesz nam o tym w domu?

- Jasne, jeszcze zobaczę. Nie chcę o tym mówić. – spoko… Ale i tak im nie powiem.

`DWIE GODZINY PÓŹNIEJ`

`OCZAMI HARRY’EGO`

Minęły ze dwie godziny. Wszyscy spali, a ja właśnie nie mogłem. Tak, nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o tej rozmowie mojej Kath z nim, Marcelem. Jakiś dziwny gość. Ale ona mi coś o nim chyba mówiła. Tak mi się przynajmniej wydaje… Ok, skup się. Wymyśliłem całkiem fajny sposób aby się stąd wydostać. Wystarczy im zmylić, wziąć jakiś nóż, przeciąć liny i uciec. Jest jeden problem… To niemożliwe… Gdzieś w głębi zauważyłem jednego ochroniarza i jakąś dziewczynę, bardzo podobną do naszej Nath. Może to była ona… Raczej tak.

- Nathalie? – zapytałem, kiedy przywiązali ją do takiego samego słupa co ja i reszta grupy. – Nath, co ty tutaj robisz?

- Pamiętasz jak mnie porwali? To było raptem wczoraj… Pokazywali mi zegar, więc widziałam. – odpowiedziała.

- Tak. Jak mógłbym zapomnieć. Co ci zrobili? – byłem ciekawy jak nigdy.

- Nic. Próbowali coś ode mnie wyciągnąć.

- Ale co próbowali z ciebie wyciągnąć? – dalej wypytywałem dziewczynę.

- Imię, nazwisko, numer buta, ubrań, i wiesz… Tak dalej…

- Aha… A wspominali coś on nas? – rozejrzałem się po sali, w której byliśmy.

- O nas? Jakich nas? – chyba do niej nie docierało, co mówię.

- Ja, Kath i chłopaki…

- Aaa… Nie. Chyba nie. Znaczy nie wiem, co między sobą szeptali, a ja nie mam takiego talentu jak Kath. Nadnaturalny słuch.

- Spoko. A wiesz co z nami chcą zrobić?

- Raczej nie. Jestem zmęczona, więc nie wypytuj mnie o takie sprawy o tej porze. – naszą rozmowę przerwał jakiś gość. Podszedł do nas i  rozchylił usta.

- Dobra, idziemy. – powiedział grubym basem.

- Gdzie? – Nathalie była zdeterminowana. Miała tylko jeden cel. Wydostać się z tej dziury. – Gdzie nas zabierasz?! – krzyknęła i każdy lekko podniósł głowę.

- Co, gdzie, jak?! – krzyknął zdezorientowany Niall.

- Idziemy do pudła. – odpowiedział, po czym rozwiązał moją dziewczynę i złapał ją z całej siły za ramiona.

`OCZAMI KATHERINE`

Przyszła Nath, a ja wtedy spałam. Potem jeszcze jakiś kolo. Chyba siostra Tommo krzyknęła, więc się obudziłam. Właściwie wyrwała mnie ze snu. I to raptownie… Rozwiązał mnie blady koleś i z całej siły złapał za nadgarstki. Syknęłam z bólu. Spojrzałam za niego, czyli moje oczy od razu rzuciły się na Harry’ego. W jego tęczówkach mogłam dostrzec, że chciał Leon’owi, bo tak ten gość miał na imię, dowalić. Bo co? Bo mnie coś bolało? Raczej tak… Co ja gadam? Tak, oczywiście, że tak. Kochał mnie, więc nie chciał, aby mi się coś stało… Logiczne.

- Puszczaj ją! Inaczej ci dowalę! – krzyknął Zayn. Tak, chciał mnie uratować.

- Co? Ty mi grozisz? – zaśmiał się jakoś… dziwacznie.

- Tak! Nie wiesz na co mnie stać! – poluźnił węzły na rękach Zayn’a, Niall’a, Hazzy i Nath. Mną rzucił o ścianę. Mocno… Bardzo mocno. Poczułam przeszywający ból w całej sobie i dwa, owijające się wokół mnie ramiona.

- Słuchaj, no! Masz nas wypuścić! I to teraz! – Hazza chyba wpadł w furię. Martwił się o mnie… To takie słodkie… Aww…

- Ty mi? Haha! Uważaj, bo już się boję!

- Tak! On ci grozi! Jeśli nas nie wypuścisz, to zadzwonimy na policję i wszystko opowiemy na komisariacie, co tu się stało. Co robicie z ludźmi. – Louis w końcu przemówił.

- Boże… Co za nienormalni ludzie… I to niby wy jesteście bohaterami? Haha. – znowu ten sam, głupi śmiech Leon’a.

- Leon! Zostaw ich. Niech sobie tak poleżą. – przyszedł jakiś drugi typ. Na plakietce zauważyłam napis „Diego”. Heh…  Nie no, dobra… Poczułam się jak w filmie sensacyjnym. Tylko takim bez scenariusza i tych innych. Reżysera też…

- Mam cię dość! Wypuść mnie z lin! – wykrzyczał Liam. I to on jest ten miły? – Bolą mnie ręce, muszę do wc, jestem głodny, brzuch mnie do tego boli i chcę być już w domu!

- Masz rację… Może tu się poczujesz lepiej, hę? – wzięli nas i zaprowadzili przez ciemny tunel. Byliśmy chyba w podziemiach. Oby nie. Strasznie się ich boję. Tak, bałam się… Z tego powodu wypuściłam swobodnie jego rękę, a on mnie objął, po czym ja się w niego wtuliłam. Chciałam się tak rozpłakać jak małe dziecko. Tylko, że niepokonana Kath płacze przed takim kimś jak oni? W końcu każdy ma jakieś słabości, lęki i upodobania.

- No. Tu będzie wam wygodniej. – powiedział Diego i zatrzasnął więzienne drzwi. Po kilku minutach odszedł.

- I co? Czuję się jak w więzieniu. Harry, ja chcę do domu… - na mojej twarzy pojawił się grymas. Musiałam się rozpłakać. Gdy to zrobiłam podszedł do mnie mój chłopak i przytulił z całej siły. Nareszcie mogłam się poczuć bezpiecznie.

- Niall, proszę, powiedz mi, że tu długo nie zostaniemy. Błagam. Też chcę już być w domu. – Nath zrobiła to samo. Zaczęła płakać.

`OCZAMI NATHALIE`

Tak jak Kath, zaczęłam płakać. Miałam dość tego miejsca. Kim w ogóle byli ci kolesie? Pedofile jebane. Sorry za słownictwo, ale taka jest prawda. Głupki. Heh… Nawet nie wiedzą z kim zadzierają. Ja – niepokonana mistrzyni świata w karate, drugi raz z rzędu. Kath – dziewczyna, która może wszystkich zbajerować. Właśnie dlatego się przyjaźnimy od dzieciństwa.

- Spokojnie… Nie płacz. – Horanek próbował mnie uspokoić.

`OCZAMI PERRIE`

- Katy! Gdzie oni są do jasnej ciasnej?! – mówiłam bardzo głośno.

- Perrie, nie krzycz. Krzyk tu teraz nic nie zdziała. Zadzwońmy lepiej na policję. – zasugerowała.

- No tak. Przeszukają cały Londyn i będzie po sprawie. – uspokoiłam się w duchu. – Ja chcę do Zayn’a.

środa, 5 lutego 2014

Informacja.

Skoro nikt nie komentuje moich postów, jestem zmuszona zawiesić Bloga. Chcecie abym go zawiesiła? Ja nie chcę tego robić, ale nie mam innego wyjścia... //Kath

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 6 :)

Hejoo :)
Pisałam do Was przedwczoraj, w urodziny Hazzy ♥ ♥ ♥

Oto i napisałam szóstkę :)

-------------------------------------------------------------------------------------


`OCZAMI HARRY’EGO`

- Harry, my tak naprawdę byliśmy w szpitalu. Do Zayn’a zadzwonił jakiś Max Gilbert. Przedstawił się jako lekarz. – co?! I według nich to był wypad na miasto? – No i oto masz dowód… - w tym czasie ktoś zapukał do moich drzwi, które Liam zamknął kiedy do mnie wszedł.

- Proszę… - powiedziałem zdziwiony. – Cień padał tak, że ta osoba wyglądała na szczupłą dziewczynę. I tak było. W progu stanęła dziewczyna. Miała spuszczoną głowę, przez co nie mogłem poznać, kim ona jest. Przypominała mi kogoś.

- Harry, co jest? Nie poznajesz jej?

- Nie. A powinienem? – zrobiłem do niego minę „wtf?”.

- No raczej… - podszedł do niej i objął ją ramieniem. – Przedstaw się i opowiedz coś o sobie.

- Jestem Katherine Vlues, mam 18 lat. Uwielbiam One Direction i jestem Direcitonerką. Zakochana w Hazzie… Trzy dni temu Harry był moim chłopakiem. – doznałem szoku.

- Podnieś głowę do góry… - podszedłem do Katherine. Wziąłem jej podbródek i uniosłem ku górze. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi, pięknymi, zapłakanymi oczami. Od razu uśmiech zagościł na jej twarzy. – Kath?

- Harry. – wtuliła się we mnie i płakała. Stałem w jednej pozie przez kilka sekund. Po chwili do mnie dotarło, że to jest prawdziwa Kath. Moja, nikogo innego, tylko moja.

- Kath? Wróciłaś? Jak?

- Był inny dawca, ale nie chcę o tym teraz mówić. Doktor Gilbert powiedział mi, że ty chciałeś zostać tym dawcą. Czy to prawda?

- Tak… Chciałem. Ale i Nath mnie przekonała, żebym tego nie robił. Jak mi kiedyś mówiłaś, czyli jakieś trzy czy cztery dni temu, jestem dla ciebie wszystkim.

- Prawda… A czy ja jestem dla ciebie wszystkim?

- Tak… Kocham cię, wiesz?

- Ja ciebie też kocham.

- Mogę cię o coś zapytać? – popatrzył na mnie z góry, mimo tego, że był wyższy o kilkanaście centymetrów. Pokiwałam głową na znak zgody. – Jak to się stało, że teraz tu jesteś i cię przytulam?

- Ponieważ znalazł się dawca serca wczoraj rano i cały wczorajszy dzień byłam na sali operacyjnej. Mam serce zmarłego sześciolatka, który zginął tragicznie w wypadku. A ty jak wytrzymałeś beze mnie?

- Odkąd mi powiedziałaś „Nie pozwól mi umrzeć…” płakałem całe dnie i noce. Teraz niedawno udało mi się od kilku dni usnąć.

- Ekhm. Ja też tu jestem. – chrząknął głośno Liam.

`OCZAMI KATHERINE`

Kiedy Liam po mnie przyjechał z chłopakami byłam szczęśliwa. Ale nie widziałam Harry’ego, co mnie jednocześnie rozczarowało.

- Wiemy, że jesteś. – powiedział Hazza, na co ja się zaśmiałam lekko. – A czy ty, Liam’ie, nie powinieneś iść na dół?

- Z jednej strony chciałbym z wami pobyć, a z drugiej wolałbym jednak iść na dół do Nath i chłopaków.

- To idź. Skoro… - moją wypowiedź przerwało wołanie prawdopodobnie Zayn’a.

- Liam! Zejdź na dół! Musimy coś obgadać! – krzyczał DJ Malik. – Marsz mi na dół!

- Nie, nie idę! – odkrzyknął do chłopaka. – ja i Harry popatrzeliśmy na siebie znacząco po czym razem powiedzieliśmy:

- Wynocha.

- Już idę. Nie krzyczcie. – poszedł za drzwi. Zakluczyłam je od środka. Harry złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

- Hazz? Wiem o czym myślisz. Ja się na to nie zgadzam…

- Czemu? Co ja? Zawsze ja jestem winny. – obraził się na mnie. – Ale o czym mówisz?

- Nie zgadzam się na 69 z tobą…

- Aaaa… Czyli to o to chodziło… Serio? Nie lubię cię. Foch.

- Harry… Idę, papa.

- Nie idź. Ale dlaczego nie chcesz?

- Boję się… - powiedziałam zupełnie poważnie.

- Czemu? Opowiedz… Pamiętaj, mi możesz ufać.

- Bo… - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Bo jak byłam mała, znaczy mniejsza, zostałam zgwałcona… Dlatego nie chcę o tym mówić, a tym bardziej jeszcze to robić…

- Współczuję… Znam ten ból… - zdziwiłam się. Czy on też miał to samo co ja? To niemożliwe…

`OCZAMI NATHALIE`

Leżałam na łóżku wtulona z swojego chłopaka, Niall’a i oglądaliśmy film w telewizji. Na początku myślałam, że to jest tylko moim snem, z którego za chwilę się obudzę. Uszczypnęłam się, aby to sprawdzić. Po kilku sekundach poczuła, że jednak to jest rzeczywistość. Piękny sen, z którego nie chcę się nigdy obudzić.

-Nath, śpisz? – zapytał.

- Co? Nie, nie śpię. Ale zaraz idę się umyć i spać. – odparłam i popatrzyłam w jego niebieskie, boskie tęczówki.

- Kocham cię. – z jego ust usłyszałam dwa najpiękniejsze słowa.

- Też cię kocham, Niall… - objął mnie trochę mocniej, przy czym ja też się mocniej wtuliłam w jego koszulkę. – Nigdzie teraz mi nie uciekniesz. – Wiesz co?

- Co? – zapytał zaciekawiony.

- Nigdy nie sądziłam, że moje największe marzenie spełni się przez jeden wypadek. Samochodowy, fakt.

- Czemu? Jakie marzenie?

- Ty byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim marzeniem… Teraz moim marzeniem jest w przyszłości zostać Mrs. Horan.

- A skąd wiesz, że nie będziesz?

- A będę? – wypaliłam po minucie ciszy.

- Może będziesz… Kocham cię.

- Niall?

- Tak?

- Mamy noc, prawie północ, jak myślisz, co może robić Harry z Kath?

- 69? Zgaduję…

- Nie. W to wątpię.

- Dlaczego wątpisz?

- Ponieważ Kath kilka lat temu została zgwałcona i się po prostu boi.

- Czego się boi? Opowiedz. Chcę wiedzieć.

- Tego, że chłopak zostawi ją w ciąży i będzie zdana sama na siebie. A poza tym, ma z tym złe wspomnienia.

- Szczerze Nath?

- Tak.

- Ja bym nigdy tak nie zrobił… Nawet gdybyś była ze mną w ciąży. Za co mnie pokochałaś? – no to nam się wzięło na wyznania

- Masz słodkie niebiskie oczy, uroczy uśmiech. Ślicznie śpiewasz. Każde słowo wypowiedziane przez ciebie na zawsze pozostanie mi w głowie. Kocham cię nie tylko dlatego, że jesteś sławny i bogaty, tylko dlatego, że znam prawdziwego ciebie. A poza tym, kocham cię.

- Widzisz… ja ciebie kocham bardziej…

- Dobra, a tobie co się we mnie podoba, co się zakochałeś?

- Uwaga. Będę teraz wymieniał… - wstał z łóżka, puszczając mnie tym samym i włączył wolny podkład muzyczny. Podał mi rękę. Przyjęłam ją i też wstałam z siedzenia. Objął mnie i zaczął mówić: - „Chcę się z tobą bawić w chowanego i dawać ci swoje ubrania i mówić ci że podobają mi się twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować ci szyję i całować ci stopy i trzymać cię za rękę i wychodzić razem żeby coś zjeść i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i spotykać się w barze i rozmawiać o tym jak minął dzień i przepisywać na maszynie twoje listy i przenosić twoje pudła i śmiać się z twoich wariactw i dawać ci taśmy których nie słuchasz i oglądać wspaniałe filmy i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić ci zdjęcia kiedy śpisz i wstawać żeby przynieść ci kawę i bułeczki i drożdżówki i chodzić do Florenta na kawę o północy i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi papierosy i nigdy nie masz zapałek i opowiadać ci program telewizyjny który widziałem poprzedniego wieczora i zabierać cię do okulisty i nie śmiać się z twoich dowcipów i pragnąć cię wczesnym rankiem ale nie budzić cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować twoje plecy i głaskać twoją skórę i mówić jak bardzo kocham twoje włosy twoje oczy twoje usta twoją szyję twoje piersi twoje pośladki i siedzieć na schodkach paląc papierosa dopóki twój sąsiad nie wróci do domu i siedzieć na schodkach paląc papierosa dopóki ty nie wrócisz do domu i martwić się kiedy się spóźniasz i dziwić się kiedy jesteś wcześniej i dawać ci słoneczniki i chodzić na twoje przyjęcia i tańczyć do upadłego i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać twoje fotografie i żałować że nie znam cię od zawsze i mieć w uszach twój głos i czuć dotyk twojej skóry i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i jedno twoje oko staje się czerwone a drugie niebieskie włosy opadają ci na lewą stronę a twarz ma orientalne rysy i mówić ci że jesteś wspaniała i tulić cię kiedy się boisz i obejmować cię kiedy ktoś cię zrani i chcieć cię kiedy poczuję twój zapach i obrażać cię dotykiem i kwilić jak dziecko kiedy jestem obok i kiedy jestem daleko i ślinić twoje piersi i pieścić cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i dusić się z gorąca kiedy go nie zabierasz i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i rozpływać się ze szczęścia kiedy się śmiejesz i za nic nie rozumieć dlaczego myślisz, że cię odrzucam i dziwić się jak coś takiego mogło przyjść ci do głowy i zastanawiać się kim jesteś naprawdę ale i tak cię akceptować i opowiadać historię o zaczarowanym w anioła leśnym chłopcu, który z miłości do ciebie przeleciał ocean i pisać dla ciebie wiersze i zastanawiać się dlaczego mi nie wierzysz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i chcieć kupić ci małego kotka, o którego będę zazdrosny bo będziesz poświęcać mu więcej uwagi niż mnie i zatrzymywać cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i tępić karaluchy i kupować ci prezenty których nie chcesz i odnosić je do sklepu i wciąż na nowo prosić cię o rękę, mimo że odmawiasz mi już któryś raz ponieważ ci się wydaje że mina tym nie zależy chociaż zależy mi bardzo od kiedy zrobiłem to pierwszy raz i potem włóczyłem się po mieście które wydawało się puste bez ciebie i chcieć tego czego ty chcesz i wiedzieć że zatraciłem się cały i mimo to wiedzieć że przy tobie jestem bezpieczny i opowiadać ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać ci to co we mnie najlepsze bo jesteś tego warta i odpowiadać na twoje pytania chociaż wolałbym tego nie robić i mówić ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę i zachowywać się uczciwie dlatego że wiem że sobie tego życzysz i gdy myślę że wszystko skończone czepiać się ciebie przez króciutkie dziesięć minut zanim na dobre wyrzucisz mnie ze swojego życia i zapomnieć kim jestem i próbować być bliżej bo pięknie jest uczyć się ciebie i warto zrobić ten wysiłek i mówić do ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po hebrajsku i kochać się z tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem opowiedzieć ci chociaż trochę o nieprzepartej dozgonnej przemożnej bezwarunkowej wszechogarniającej rozpierającej serce wzbogacającej umysł ciągłej wiecznotrwałej miłości jaką do ciebie czuję.”*

- Niall… - płakałam ze szczęścia.

- Czemu płaczesz? – ujął moją twarz w swoje dłonie i popatrzył mi głęboko w oczy.

- Bo… Bo ja nigdy nie słyszałam czegoś równie pięknego… Nikomu jeszcze tak bardzo na mnie zależało...

- A Katherine i Louis? Przecież im tez na tobie bardzo zależy.

- Ale mi nie o to chodzi… - otarł mi łzy kciukiem z obu policzków i przytulił mnie mocno do siebie.

`OCZAMI KATHERINE`

- Forever young, I wanna be forever young… Do you really want to live forever, forever, forever young… - moje oko uroniło jedną, pojedynczą łzę.

- To było ślicznie, Harry.

- To było dla ciebie… Chciałem ci to zaśpiewać, ale nie mogłem, bo wiesz…

- Dziękuję. – rozpłakałam się ze szczęścia i rzuciłam się Harry’emu na szyję.

`KILKA MINUT PÓŹNIEJ, Oczami Katherine`

- Jak myślisz, co robią teraz Nath i Niall? – zapytał mnie, tym samym wyrywając moje myśli z odległych, nierealnych marzeń.

- Co? A… Nie wiem. Właśnie. A oni o nas wiedzą? No, że jestem twoją dziewczyną.

- Nie… Znaczy chyba nie… Zaraz, nie powiedziałem nikomu o tym.

- A mówiłeś cokolwiek?

- Powiedziałem po tym jak „umarłaś”, że cię kochałem nie jak swoje inne dziewczyny, tylko tak na serio.

- Ale wiedzieli o nas? Nieważne, zresztą, powiemy im dzisiaj. Wiesz co?

- Co?

- Chodźmy do Nath i Niall’a.

- Ok. – objął mnie i poszliśmy w stronę pokoju blondyna.

-----------------------------------------------------------------------------

Next - jak napiszę ☻▬☻

#katy #nath - proszę skomentować :) xd //Kath

sobota, 1 lutego 2014

Coś na temat komentarzy...

Drogi Czytelniku mojego Bloga!
Jeśli czytasz, proszę, skomentuj. Chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle go czyta.

Nathalie i Katherine (Katy) Nie Liczą Się Do Tych Osób. //Kath

Rozdział 5 ;)

Długo przez Was wyczekiwany :)
No... Wczoraj o 17:00, czasu polskiego była premiera teledysku "Midnight Memories". Odliczanie jak na Nowy rok ♥♥♥

Oto i Piątka...:

-----------------------------------------------------------------------------


- No więc. Chodzi o pannę Katherine Vlues. Pańską dziewczynę. – powiedział. – Chodzi o to, że Kath zapadła w śpiączkę farmakologiczną. Nie umarła, ale żyje, tylko tyle, że jej serce nie bije, a puls jest niewyczuwalny. Jedynym sposobem na uratowanie jej życia to tylko przeszczep serca. Ale, ponieważ panna Katherine, ma bardzo rzadką grupę krwi, ABRh-, to jest praktycznie niemożliwe.

- Ale jak?! Wczoraj nie żyła! Maszyna zrobiła długie „pip”, co oznacza, że człowiek umarł! Ale zaraz… Grupa ABRh-?

- Tak, ABRh-. To jest najrzadsza grupa krwi na świecie. Według statystyk, grupę ABRh- posiada tylko kilka osób. Przypuszcza się na około 10-15. W tym oczywiście jest panna Katherine.

- Ja chyba też mam ABRh-…

- Możemy zrobić panu badania. – wyszliśmy z gabinetu i poszliśmy do sali badań. Lekarz zawołał pielęgniarkę, która miała mi zrobić badanie krwi.

- Zapraszam. – powiedziała i się uśmiechnęła do mnie. Czy bolało, nie wiem. Nie pamiętam. Wpięła mi coś w żyłę i notowała. Ja cały czas wyglądałem przez okno. – Ok. Koniec. – wyjęła wenflon z ręki i przycisnęła wacikiem miejsce, w którym była krew pobierana.

- Dziękuję, kiedy będą wyniki?

- Wyniki powinny być za kilkanaście minut. Od 10 do 15. Proszę cierpliwie poczekać.

- Dobrze. – odpowiedziałem i usiadłem na ławce pod ścianą. – Nie denerwuj się, nie denerwuj się. – powtarzałem sobie te słowa pod nosem. Ale to i tak nic nie dało.

`15 MINUT PÓŹNIEJ`

- Już są wyniki. – usłyszałem te słowa z ust kobiety.

- To dobrze. – byłem zdenerwowany. Bałem się, że nie mam ABRh-. Ale gdybym miał, bardzo chciałbym zostać dawcą.

- To są dobre wieści. – uśmiechnęła się. – Ma pan grupę ABRh-.

- Jak? – wziąłem od niej kartkę z wynikami. Nie mogłem w to uwierzyć. Nareszcie mogłem pokazać jak bardzo mi zależy na Katherine.

`OCZAMI NATHALIE`

Odkąd Harry poszedł do gabinetu, zaczęłam się bać. Słychać było krzyki, prawdopodobnie Hazzy. Miałam złe przeczucia dotyczące tej sprawy.

- Nie martw się. – szepnął mi do ucha Niall. Dziwne, on niezależnie od sytuacji, potrafił zachować spokój. Ja, zależy.

- Jak? – odszepnęłam.

- Chodź tu do mnie. – przytulił mnie do siebie.

- Niall… - z moich oczu popłynęło kilka łez. Objął mnie w talii.

`OCZAMI PERRIE`

Szłam po korytarzu z Katy, moją kuzynką. Do tego ciągle błądziłyśmy po różnorodnych salach. Nagle zobaczyłam płaczącą Nath, Niall’a, Liam’a, Zayn’a i Louis’a.

- Pezz, kto jest? – szepnęła mi na ucho i wskazała palem dziewczynę siedzącą obok blondyna.

- To jest Nathalie, Nath w skrócie, dziewczyna Niall’a. – odpowiedziałam na pytanie.

- Aha. Ale resztę znam.

- To dobrze.

- O, widzę Perrie i… jeszcze kogoś. – powiedział uśmiechnięty Zayn do Liam’a, który siedział obok niego. – Hej skarbie. – podszedł do mnie i objął w pasie, po czym pocałował lekko w usta.

- Hej Pezz! – krzyknęli wszyscy, oprócz Harry’ego i mojego chłopaka.

- Kto to jest? – Liam wskazał na dziewczynę stojącą obok mnie.

- A właśnie… Zapomniałabym. Chłopcy, i Nath, poznajcie Katy Bloodworth. To jest moja kuzynka, o której wam opowiadałam.

- Kiedy nam mówiłaś o Katy? – zdziwił się Liam.

- Znaczy… Chodziło mi o mojego Zayn’a, Nath i Niall’a. A wy nie widzieliście i nie słyszeliście o Katy. – zastanowiłam się przez chwilę. Moja mina była poważna. – A gdzie jest Harry?

- U lekarza. Chodzi o Katherine. – odpowiedział blondyn.

- Aha… Tak mi przykro z powodu Kath.

- Nie, jest w porządku… Jest dobrze. – pojawił się Harry.

- Witaj Perrie. – uścisnął mnie lekko. Kilka sekund później otarł łzy z policzków.

- Co jest? – zapytałam troskliwym głosem. – Wiem, że boli, ale za jakiś czas przestanie.

- Ale… Ja ją kochałem. I to tak szczerze! – zaczął krzyczeć. W końcu, czego nie robi się dla miłości.

- Harry… Uspokój się. Teraz tak twierdzisz. A może za na przykład pół roku okaże się, że jednak to było tylko zauroczenie… Przemyśl to.

- Ja nie potrafię…

- Potrafisz! – stanął przede mną naburmuszony i ciągle upierał się na swoim. Oczywiście, nie dałam za wygraną. Dziewczyny wcale nie są gorsze od chłopaków.

- Ale Perrie…

- Nie ma żadnego „ale”. – ciągnęłam stanowczo konwersację.

- To ty i Kath byliście razem? – wtrąciła Nathalie.

- Szczerze… Tak.

- Harry! Twoja dziewczyna nie żyje! Żyj dalej, a nie stój w miejscu! – porządnie krzyknęłam. Ale taka była prawda.

- Ok… - głos w tej rozmowie przejął Louis. – Może zakończmy ten temat. Harry’emu naprawdę jest ciężko. Nie mylmy się, ja jestem od rozwiązywania problemów i mi powiedział. Ale… No ludzie, nie męczcie go. Też zasługuje na chwilę „niepłakania”. Tak, faktem jest, że jest załamany. To tylko jedna noc, co i tak nie znaczy, że spał. No chodzi otóż, że nie spał.

- Popieram. – odezwał się Zayn. – Nie możemy tak dłużej…

- Mam już tego dość. Wychodzę… - wyszedł za drzwi.

`OCZAMI HARRY’EGO`

Wyszedłem, bo miałem dość tego gadania na temat mojej kochanej, niestety już byłej, dziewczyny Katherine. Podczas monologu Louis’a, poczułem się lekko urażony. No może nie lekko, ale bardzo. Po wyjściu na światło dzienne, właściwie wieczorne, jakim jest księżyc, udałem się do parku. Chciałem to wszystko przemyśleć w spokoju.

- Czemu by tu sobie nie dać wiecznego spokoju? – mówiłem sam do siebie, ponieważ park o tej porze był pusty. Nie było w nim nikogo oprócz mnie i kilku ptaków. – Ale zaraz… Skoro Kath potrzebuje przeszczepu serca, a ma grupę krwi ABRh-, czyli tą samą co ja, to znaczy, że mógłbym zostać dawcą i uratować jej życie.

- Harry! – z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Lou i Liam’a. – Nie ruszaj się.

- O co wam znowu chodzi?! – teraz to byłem wściekły.

- A tobie? Uciekasz, chociaż nam nie wyjaśniłeś sprawy z lekarzem.

- Błagam, chłopaki, znowu to samo?! Chcę zapomnieć, a wy mi to utrudniacie. – ciągnąłem w nieskończoność. Sam nawet nie wiem ile gadałem, ale doszedłem do wniosku, że zrobię tak jak mówiłem do siebie wcześniej. – Dzięki chłopcy, teraz wiem co robić! – znowu pobiegłem do szpitala. Dziwiłem się trochę, ponieważ właśnie chyba pobiłem swój rekord w biegach na kilometr.

- Harry? – zapytała zdziwiona Katy.

- Tak, a kto inny? – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy. – Idę do lekarza.

- Po co? Styles, wracaj mi tu! Do cholery, powiedz, po co idziesz! – krzyknęła Pezz.

- Zaraz zobaczycie! – odszedłem. Delikatnie zapukałem do wielkich, dębowych drzwi. Usłyszałem ciche „proszę”. Wszedłem bez chwili wahania. – Dobry wieczór.

- Dobry wieczór. O, pan Styles. Co pana do mnie sprowadza?

- Bo jak pan doktor wcześniej mówił, ja i Katherine mamy tą samą grupę krwi, tj. ABRh-. No i jeszcze Katherine potrzebuje przeszczepu.

- Nie bardzo rozumiem o co panu chodzi.

- Chodzi mi o to, że chciałbym zostać dawcą. – powiedziałem stanowczo.

- Dobrze. Proszę tylko wypełnić ten formularz. – lekarz dał mi do ręki kartkę papieru. Zaznaczył długopisem miejsca, w których mam się podpisać. „Zaraz dam autograf”, zażartowałem, chociaż wiedziałem, że żarty nie są teraz na miejscu. Jednak, mimo zakazów chłopców i Perrie, chcę to zrobić. Chcę pokazać, że zależy mi na Kath, jak na nikim innym. Z nią było inaczej niż z innymi moimi dziewczynami. Ona mnie naprawdę zauroczyła i to właśnie w niej się zakochałem na zabój. Tylko dlaczego umarła? Tego nie wiedziałem. To pozostało dla mnie zagadką.

- Już, wypełnione. – oddałem arkusz panu West. Przy okazji, co to za nazwisko? Nieważne…

`DWA DNI PÓŹNIEJ, Oczami Harry’ego`

Nie powiedziałem chłopakom o tej decyzji. Nie mogli się zresztą dowiedzieć. Lekarz powiedział, że mam przyjść wieczorem, sam, do szpitala. Zabiorą mnie na salę operacyjną i przeprowadzą zabieg. Powiedziałem tylko samej Nath. To jej po Katherine ufałem najbardziej. Podeszła do mnie po kolacji.

- Harry, skoro ona cię tak kochała, to nie przemyślałeś jednego. – powiedziała.

- Czego nie przemyślałem? – zdziwiłem się.

- To, że tobie na niej tak bardzo zależy, a jej na tobie właśnie jeszcze bardziej.

- Błagam, Nath, do rzeczy. Nie rozumiem cię.

- Chodzi mi o to, że ja ciebie nie będzie, to ona może przecież nawet się poświęcić, umrzeć, dla ciebie.

- No… W sumie, to masz rację. O tym nie myślałem, co będzie kiedy zrobią to. Opowiedz mi o Katherine.

- No więc… - usiedliśmy na kanapie, Nath wyjęła album ze zdjęciami i oglądaliśmy. – Znamy się od dzieciństwa. Poznałyśmy się w przedszkolu. Czyli minęło 12 lat. Nie była hipsterką, ale nie byłą też aż taka grzeczna. W szkole zawsze siedziała cicho jak myszka pod miotłą. – popatrzyła na mnie. Pokazała palcem zdjęcie jej i Kath. Chciałem się rozpłakać jeszcze bardziej.

- Mów dalej… Coś jeszcze też mówiła, robiła?

- Nie raz mi opowiadała o tobie. Zielone oczy… To o nich mówiła najwięcej.

- Ale co mówiła? Chcę wiedzieć.

- Mówiła, że chciałaby się co rano budzić przy takiej osobie jak ty. – popatrzyła w moje oczy, zamknęła album i kontynuowała wypowiedź: - Mam do ciebie pytanie.

- Pytaj.

- Co mógłbyś dać Katherine tak od serca?

- Przeszczep… Dam jej szczęście, mimo, że mnie nie będzie…

- Ale, Harry, zastanów się nad tym poważnie. Jeden błąd i nie żyjesz. Ani ona ani ty. Co będzie z One Direction, twoją karierą, Directionerkami? Mną chociażby… A o chłopakach nie wspomnę. Dla całego świata jesteście numerem jeden. Rozważ się nad tym, co ci powiedziałam i do mnie przyjdź z odpowiedzią. – wstała i poszła do kuchni. Myślałem przez cały wieczór nad jej słowami. Nie rozumiałem czemu, miałbym tego nie zrobić. Tylko w ten sposób mogę pokazać, że mi na niej zależy…

`GODZINĘ PÓŹNIEJ, Oczami Harry’ego`

- Nath! Nath! – wpadłem do jej pokoju, który dzieliła razem z Niall’em. – Znam odpowiedź.

- No. Dawaj. – jej twarz przybrała poważną minę z lekkim uśmieszkiem.

- Zrobię to dla niej…

- Harry! Tyle czasu ci tłumaczyłam, że to głupota, a ty i tak swoje. – moje oczy się lekko zaszkliły. Nie widziałem ostro, więc przy odchodzeniu od Nathalie i Horanka, wchodziłem prawie we wszystko, co mi stało przez nogami.

- Dziękuję… - powiedziałem ironicznie i wyszedłem. – Dziękuję ci za to, że na mnie krzyczysz, i to jeszcze w czasie, kiedy mam załamanie i nie wiem co robić. – rozpłakałem się, poszedłem do swojego pokoju i zakluczyłem drzwi. Taką miałem ochotę się przytulić co osoby, która już nie żyje… Tak, chodziło mi o Kath… Leżąc na łóżku z jej zdjęciem i myśląc o sam nawet nie wiem czym, czułem jej obecność. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Louis’a, dobiegający z dołu.

- Harry! Jedziemy na miasto! Jedziesz z nami?! – krzyczał.

- Nie! Ja nigdzie nie jadę! – odkrzyknąłem i zakryłem twarz poduszką.

- Spoko! A kupić ci coś? Po drodze wejdziemy do sklepu. – stanął przy drzwiach do mojego pokoju. Jednak na to pytanie się nie odzywałem. – Jakbyś coś chciał, to dzwoń do Liam’a. Wiesz, że mam telefon w naprawie. – zasnąłem po jakimś czasie leżakowania. Śniła mi się Kath w białej sukni, z dużym brzuszkiem, z dwuletnią dziewczynką, którą prowadziła za rękę. Byliśmy w kościele. Miałem na sobie czarny garnitur i kwiatka w butonierce. Po jakimś czasie pojawił się ksiądz, wszyscy wstali. Kapłan powiedział: „Teraz oficjalnie jesteście Państwo Styles.” Wziąłem ją za rękę i pocałowaliśmy się. Na koniec wyszliśmy z kościoła, każdy nam gratulował. Nathalie w tym śnie przekazała mi wiadomość: „Wiedziałam, że kiedyś wam się uda.”. Ludzie zgromadzeni wokół nas krzyczeli „Styles” i bili brawo. Z tak pięknego snu obudził mnie Liam.

- Harry. Harry! – krzyknął, a ja otworzyłem oczy. Straciłem świadomość czegokolwiek.

- Pali się gdzieś, co się tak drzesz? – odpowiedziałem i wstałem z łóżka.

- Krzyczałeś podczas spania. Nie raz ci się już to zdarzało…

- Spoko… - podszedłem do lustra, mimo, że nie zależało mi na tym, jak wyglądałem. – Po co byliście na mieście?

- Harry, my tak naprawdę byliśmy w…
-----------------------------------------------------------------------------

Takie trochę krótkie... Pisałam długo, bo komp był w naprawie. Z kartki musiałam przepisać :)

NEXT - jak  napiszę ☻ //Kath

piątek, 31 stycznia 2014

Wszystkiego Najlepszegoo!

Dzisiaj jest specjalny dzień ♥♥ ;33
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-

Harry nie jest już nastolatkiem...
Ma 20 lat ;3

#HappyBirthdayHarryFromPoland

//Kath

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 4 :)

No i oto macie 4 :> :>

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



`OCZAMI NATHALIE`

Do mojej sali weszli kolejno Perrie i Zayn. Mam pytanie. Skąd oni się tu wzięli? Właściwie sama dziewczyna? No właśnie… Miałam ochotę piszczeć, bo Perrie tu jest. Moja druga idolka, po One Direction oczywiście.

- Hej. – powiedziała dziewczyna wesoło. – Jak się czujesz?

- Hej. Ja, dobrze. Coraz lepiej. Lekarz powiedział, że mnie wypuści za kilka dni. – odpowiedziałam z zadowoleniem.

- To fajnie. Nie nudzisz się tak tu sama?

- Nie. Za ścianą jest moja najlepsza przyjaciółka, Katherine. No i jeszcze są chłopcy. Harry cały czas jest z Kath, Niall ze mną, a Liam, Louis i Zayn nie wiem co robili. Siedzą na korytarzu i gadają. A poza tym, jestem Nathalie.

- Miło mi cię poznać, Nathalie. Jak wiesz, jestem Perrie.

- Wiem, znam cię. Little Mix i ty jesteście moimi idolkami. Jako girlsband. One Direction jako boysband. A tak poza tym, dlaczego tu jesteś?

- Zayn mi o tobie i twojej przyjaciółce opowiadał i tak się tu znalazłam. Na pewno nie chcesz pamiętać nic z wczoraj…

- Tak… Chciałabym zapomnieć o wczorajszym dniu. Wolałabym mieć lukę we wspomnieniach.

- Masz rację… Też miałabym ochotę zapomnieć o tym. Opowiedz coś o sobie.

- No więc, co by tu mówić… Mam na imię Nathalie, Nath w skrócie, mieszkam w Londynie, mam 18 lat. Moim bratem jest Louis Tomlinson, który ma mnie jak oczko w głowie. Rodzice zabiliby go, gdyby mi coś się złego stało. Chociaż… - pokazałam na nogę. – Prawie go zabili… W sensie rodzice!

- Rozumiem cię doskonale! Kiedyś moja siostra, Katy, prawie miała wypadek samochodowy. Co dziwne, oan nie kierowała samochodem, tylko Zayn. – popatrzyła na chłopaka. – A ponieważ ja nie mogłam, Zayn pojechał po Katy na lotnisko. Kilkanaście minut po jego wyjeździe zadzwoniła do mnie siostra i z pytaniem: „Czy ten twój chłopak ma w ogóle prawo jazdy?”.

- Hej! To nieprawda! I sama dobrze o tym wiesz. Foch Forever. – odwrócił się plecami do wszystkich.

- Misiu… Wiesz, że żartuję… - przytuliła się do niego. – A może jednak nie żartuję… - zastanowiła się poważnie. Taa… Perrie i powaga. Już to widzę.

- Perrie! Zdecyduj się! Albo żartujesz, albo nie. Nie da się robić tych dwóch czynności na raz.

- O! Odezwał się Pan Fochalski! – wtrąciłam do rozmowy

- Nie… Ja tylko tłumaczyłem Perrie. – Ale w końcu coś mówił. Też się liczy…

`OCZAMI KATHERINE`

Czyli właśnie się dowiedziałam, że za trzy dni będę miała drugą operację. Tak bardzo bym chciała, aby było już po niej. Bardzo się bałam. Chciałam, żeby Harry był wtedy ze mną. Wszystkie całe te trzy dni i trzy noce przepłakałam. Hazza był wtedy ze mną, chodził ze mną zawsze i wszędzie. Czasem był nadopiekuńczy, ale to możemy pominąć. Dla niego nie liczyło się nic innego oprócz mojej osoby.

- Harry, a co jeśli ja tego nie przeżyję… Co będzie z tobą… Z karierą… - rozpłakałam się gorzej, tym samym bardziej wtulając się w chłopaka.

- Cii… Nawet tak nie mów… Uda się, zobaczysz. Lekarze zrobią wszystko, aby twoje zdrowie było w normie… - mocniej zacisnęłam uścisk.

- Ale… Nie… - po jego policzku spłynęła łza. Widziałam to na własne oczy. Chociaż niewyraźnie, ale widziałam. Najchętniej rzuciłabym to w cholerę, poddałabym się… Ale nie, Harry we mnie wierzy. Ja mu ufam, wie co dla mnie jest dobre, a co złe. Mimo tego, że jesteśmy razem od kilku dni, rozumiemy się jak kilkuletnia para małżeńska. Trochę dziwne… Była noc. Około nie wiem której. Obudził mnie Harry. Spałam bardzo, ale to bardzo lekko. Delikatnie zasnęłam. Najwyraźniej byłam wykończona ciągłym płakaniem. Otworzyłam oczy. A przed nimi On, mój chłopak, płaczący i tulący moją rękę. Szeptał coś po nosem.

- Katherine, jeśli operacja się nie powiedzie, będziemy tam na górze razem… Obiecuję ci to tu i teraz. Ale jeśli się jednak uda, zobaczysz, będziemy najszczęśliwszą parą pod Słońcem. – rozpłakał się do reszty. Podniosłam głowę do góry i go przytuliłam. Sama w to nie wierzyłam, sławny Harry Styles z One Direction, się rozpłakał.

- Harry… Boję się… - powiedziałam, po tym, jak do sali weszła pani doktor i oznajmiła, że za kilka minut będzie przeprowadzona moja straszna operacja. Bałam się jak nigdy.

- Nie masz się czego bać… Będę czekał pod salą operacyjną… Aż do końca… - musnął swoimi ustami moje wargi.

- Panna Katherine Willow Vlues? – zapytał lekarz. Kilkanaście sekund później zebrali mnie na najczarniejsze godziny mojego życia. I tutaj urwał mi się film…

`OCZAMI HARRY’EGO`

Wparowałem do sali Nath. Po jej minie, mogłem zrozumieć, że nie zna odpowiedzi na moje pytania. Jedno było dość zaskakujące dla niej, jak i dla Niall’a.

- Gdzie jest Kath? Powinna wyjść z sali operacyjnej dobrą godzinę temu. – nerwowo patrzyłem na zegarek.

- Nie wiem. Zapytaj lekarzy. – wybiegłem na korytarz i wypytywałem ludzi o moją Kath. Chłopcy zebrali się pod salą pooperacyjną, gdzie leżała, podłączona do wszelkiej możliwej aparatury. Był z nią lekarz i pielęgniarka, która notowała wszystko, cokolwiek on powiedział. Pozwolił mi wejść do dziewczyny. Oczywiście wszedłem tam razem z chłopcami. Sam bym nie dał rady... Chwyciłem jej rękę i mówiłem do niej.

- Kath, jeśli odejdziesz z tego świata, to mogę ci tu i teraz obiecać, że znowu się spotkamy po drugiej stronie Świata. Nie poradzę sobie bez ciebie.

- Harry… - otworzyła oczy i dalej kontynuowała – Harry… Nie pozwól mi umrzeć…

- Ale nie umrzesz… Będziesz zdrowa… - skończyłem mówić, kiedy maszyna do wyczuwania pulsu nagle zrobiła „pi-ip”. Lekarze zaczęli ją reanimować, a nas wyprosili z sali.

`PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ, Oczami Harry’ego`

Siedziałem obok Louis’a i Zayn’a. Bałem się o nią jak nie wiem. Nie chciałem, aby mój mały aniołek odszedł na zawsze. Po chwili wszyscy wyszli z stamtąd.

- Panie Styles, niestety mamy złe wieści... Pańska dziewczyna… Nie żyje. Nie udało nam się jej uratować. – kiedy skończył wypowiadać ostatnie słowo, doznałem szoku. Ponownie wszedłem do niej, wziąłem jej dłoń w moje ręce i delikatnie pocałowałem w, zimny już, policzek.

- Katherine… - to było jedyne słowo, które udało mi się powiedzieć. Za mną stał Liam, więc to w niego się wtuliłem.

`OCZAMI NATHALIE`

Rozmawiałam z Niall’em na temat śpiewu, gry na instrumentach, gdy do nas przyszedł zapłakany Louis, a za min kolejno Harry, Liam, Zayn. Też płakali. Harry nadal płakał. Zdziwiło mnie to, że z Hazzą nie przyszła Kath.

- Gdzie jest Kath? – zapytał zdezorientowany Horanek.

- Nathalie… - zaczął mój brat – Chodźcie z nami… Musimy wam coś pokazać… - jako dobra siostra, wstałam z pomocą mojego chłopaka i poszliśmy w nieznanym mi kierunku. Podtrzymałam się na Zayn’ie. To co zobaczyłam… Zamarłam w miejscu… Do moich oczu napływały setki tysięcy łez, które wypłynęły na zewnątrz.

- Nasza kochana Kath… Nie żyje… - dokończył wypowiedź Liam. Podeszłam lekko do szyby i dotknęłam jej. Od razu wybuchłam płaczem.

- Ale jak to… Nie żyje?! Przecież wszystko miało być dobrze! – obwiniałam każdego o jej śmierć. Nie wierzyłam… Moja najlepsza przyjaciółka właśnie umarła… To miały być najlepsze wakacje w życiu.

- Nath… Chodź… - odrzuciłam rękę Niall’a i zsunęłam się po ścianie. Nie zważałam wagi na to, że miałam złamaną nogę.

 

 

`KILKA GODZIN PÓŹNIEJ, OCZAMI HARRY’EGO`

Nathalie już wyszła ze szpitala. Ja nadal nie pozbierałem się ze śmiercią mojej Kath. Dzisiaj wieczorem jest jej pogrzeb. Cały tydzień przepłakałem. Brakowało mi tego słodkiego zapachu jej perfum, smaku jej ust, tego niewinnego, zżerającego serce wzroku. Od tamtej wszystko przestało się dla mnie liczyć. Nigdzie nie chodziłem. Pod wymówką choroby, omijałem wywiady, koncerty nawet bardzo ważną Galę VMA Adwards 2014. Chodziłem po domu i mówiłem sam do siebie.

- Ale jak? Pewnie lekarze zrobili jakiś błąd…

- Hej. Wróciliśmy! – rzuciłem się szyję Louis’a i chciałem się wypłakać, raz a porządnie.

- To tak bardzo boli… - wymamrotałem i nie puściłem go. – To boli…

- Harry, ja wiem, że to boli. I nie przestanie boleć.

- Louis… Jak to jest, że nie mogę przestać tęsknić za Kath?

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

- Dlaczego?

- Bo nie znam odpowiedzi.

- O, Niall. Jak z Nath? Jak wam się układa?

- Coraz lepiej. Naaaaath, idę do ciebie. – akurat stała obok nas. – Nie odchodź mi nigdzie!

- Niall! Łap mnie!

- Idę. Nie ruszaj się! – złapał ją w pasie i podniósł do góry. Nie miałem ochoty na to patrzeć, więc poszedłem do kuchni. Chwilę później wszyscy sobie poszli do swoich pokoi. Zostałem sam. Analizowałem każde wydarzenie po kolei, nerwowo maszerując przy tym.

- Ale jak to możliwe? Lekarz, błąd. Nie wiem. To nie jest na moją głowę o tej porze. – nagle zadzwonił do mnie telefon. „Nieznany”.

- Dobry wieczór. Tutaj Max Gilbert, lekarz. W czasie czekania na wyniki badać, popełniliśmy błąd. Bardzo poważny błąd. Proszę o natychmiastowe pojawienie się w moim gabinecie, piętro 1, numer pokoju to 33.

- Dziękuję. Do widzenia. Już jadę.

- Do widzenia. – wyłączyłem telefon i krzyknąłem do Louis’a i Zayn’a. – Louis! Zayn! Chłopaki, jadę do szpitala! Jedzie ktoś ze mną?!

- Ja! – odpowiedział mi Lou

- Ja też! Nie zostawimy cię samego! – krzyknął Zayn

- Ej! A ze mną to co? I z Nath? – odezwał się Niall. – Nie zostajemy sami w domu.

- Spoko, tylko szybko się ogarnijcie.

- Przecież jesteśmy ogarnięci. – popatrzył na siebie Tommo z miną w stylu „wtf”. – Mogę wiedzieć o co ci chodzi?

- Nieważne. Idziemy. – ruszyliśmy w stronę szpitala. Za kierownicę ferriari, Louis wpuścił Niall’a. Był w tamtym momencie najspokojniejszy z nas wszystkich.

`OCZAMI NATHALIE`

- Niall, uważaj! – krzyknęłam i Horanek od razu ostro skręcił w lewo, tym samym omijając dużą ciężarówkę.

- Uff… - odetchnął z ulgą po kilku minutach. – Było blisko… Dziękuję kotku.

- Nie ma za co… Po prostu ja nie chciałam znowu mieć wypadku, no i oczywiście nie chciałabym, żeby One Direction wylądowali w szpitalu.

- Spoko… A teraz, Niall, jedź. Nie zdążymy, jak będziesz tak wolno jechał. – ponaglał go Liam. – Szybko! Nie aż tak dosłownie. Znaczy, wiesz o czym mówię.

Jechaliśmy dalej. Nie wiem o co chodziło z tym wyjazdem, ale Niall mnie wziął. W końcu sama nie mogłabym zostać w domu. Nie poradziłabym sobie sama. Louis, bo to on siedział z przodu, puścił „One Direction Summer Club Mix 2013 by Swarebass”. Zauważyłam, że Harry miał minę jakby chciał o czymś zapomnieć.

- Harry, co się dzieje? – zapytałam przytulając go do siebie. – Powiedz, poczujesz się lepiej.

- No bo ja… Ja… Nie mogę się pogodzić z tym, że Katherine nie żyje… - zaczął płakać. Sławny na całym świecie Harry Styles z One Direction zaczął płakać. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedyś myślałam, że Harry ma każdą dziewczynę na świecie, ale to na Kath mu najbardziej zależało…

- Nie martw się… Tam na górze będzie jej lepiej. Zaufaj mi.

- Ale… Jak? – jąkał się przez łzy

- Spokojnie… - popatrzyłam na niego z uwagą.

- Harry. Otrząśnij się. Ale czemu akurat Katherine?

- Bo… Bo ona jest cudowna, raczej była śliczną i mądrą dziewczyną… A moje poprzednie związki to tylko zauroczenia… A teraz była miłość. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie miałem takiego przypadku.

- Rozumiem cię…

- Jesteśmy na miejscu! – powiedział głośno mój chłopak, a Harry wyskoczył jak poparzony z samochodu. Nawet nie wiedziałam kiedy sama wysiadłam.

`PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ, Oczami Harry’ego`

Mimo, że byliśmy tu zaledwie wczoraj, zgubiliśmy się. Chciałem w końcu się zatrzymać w miejscu i odetchnąć z ulgą. Już była noc, więc było ciemno na dworze. Zimno też, mimo lata. Po kilku minutach doszliśmy gabinetu doktora. Nacisnąłem klamkę i wszedłem. Podczas pobytu dowiedziałem się kilku zaskakujących rzeczy o Katherine, tak, mojej Kath.

- No więc. Chodzi o pannę Katherine Vlues. Pańską dziewczynę. – powiedział. – Chodzi o to, że Kath…

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
#Katy i #Nath, skomentować xd //Kath